Czarna lista jedzeniowa

października 15, 2014

Po pierwsze dziękuje za wszystkie wspieraski od Was :*
Jesteśmy po badaniach krwi. Wyniki wyszły w miarę zadowalające. Do obserwacji cukier wyszedł ponad normę, ale mógł być przyczyną krzyku podczas pobierania krwi wtedy to cukier drastycznie idzie w górę. Mamy kiedyś zmierzyć jej cukier na czczo glukometrem. A próby wątrobowe nieznacznie podwyższone, ale przyczyna tego mogła być biegunka. Badania do powtórzenia przed Świętami Bożego Narodzenia. Kupki po tygodniu wróciły do normy ufff. Za to przyplątał się nam kaszel. Ostro walczymy syropem z czosnku-cytryny i miodu i mam nadzieje pokonać wroga.

Przy okazji naszych brzuszkowych dylematów natknęłam się w sieci na ciekawy artykuł czarnej liście jedzeniowej dla naszych milusińskich. Czytając tą czarną listę jedzeniową mogę śmiało powiedzieć, że produkty z niej przedstawione nie goszczą w jej jadłospisie. A chcecie wiedzieć co zawierała lista. Przedstawię Wam, a po szczegóły odsyłam do źródła.

1.  Słodycze z dodatkiem witamin czyli dobrze nam znane z reklam telewizyjnych śmiejżelki, lizaki czy inne żelki, cukierki. Tak powszechnie zachwalane przez producenta "łakocie i witaminy".  A co w rezultacie otrzymujemy słodki produkt witamizowany, który zaburza łaknienie, psuje zęby, a witaminy w nim zawarte łatwo przedawkować to po pierwsze, a po drugie szukać ich powinniśmy w naturalnych produktach owocach czy warzywach.

2. Jogurty owocowe. Mogłoby się nam wydawać, że jak to jogurt i nie zdrowy. A no własnie tak może być. Bo w składzie jogurtu owocowego co możemy przeczytać, że znajduje się w nim 16 g cukru, a w naturalnym jogurcie odpowiednio tylko 5 g. Często owoce nie przypominają owców, a jedynie papkę owocową  co wpływa na utratę pewnych właściwości błonnika.

3. Soki. Najczęściej z dodatkiem cukru, syropu glukozowo-fruktozowego i o zgrozo często dodawany słodzik.  Dzieci często piją soczki sącząc je przez słomkę czy popijając w trakcie zabawy. Proces picia trwa jakiś czas, co skutkuje psucie się ząbków alarmują stomatolodzy. Podczas produkcji soków niestety duża część naturalnych składników i witamin ginie, dlatego później się je witaminizuje co nie jest już to samo co naturalne.

4. Parówki. Tu chyba nie muszę tłumaczyć. Wystarczy przeczytać skład niby 100% parówek z mięsa a w nim tłuszcze, MMO ( mięso oddzielone mechanicznie) i masę wzmacniaczy smaku jak popularny glutaminian sodu.

5. Niestety na tej czarnej liście znalazły się również wędliny, które po za mięsem mają masę rozmaitych substancji konserwujących i wzmacniaczy smaku. Co w zamian pieczone mięsko z piekarnika. ( niestety łatwo powiedzieć trudniej wykonać, my wędliny jadamy choć ja się kupując wędliny kieruję się ceną i wybieram te z wyższej półki, a dwa często czytam ich skład).

6. Płatki śniadaniowe. I nie mam tu na myśli zdrowej pożywnej owsianki. A czekoladowe czy miodowe kulki, które opływają w cukry i są produktem wysoko przetworzonym nie sa dobrym rozwiązaniem na zdrowe i pożywne śniadanie.

7. Orzechowe i czekoladowe kremy. I znów reklamy, które sugerują zdrowe śniadanie z mnóstwem odżywczych składników. A ich główny skąd znów stanowi cukier i tłuszcz roślinny. Więc gdzie to zdrowe śniadanie ?

8. Pizza. Wiadomo ta zrobiona w domu na drożdżowym cieście uchodzić może za zdrowy posiłek. Jednak pizza z restauracji czy o zgrozo kupiona w sklepie jako półprodukt już nie koniecznie. ( my pizzę jadamy od czasu do czasu, często się nam zdarza robić pizzę w domu własnej roboty i chyba taka smakuje najlepiej i ile zabawy podczas jej produkowania).

9. Chipsy. Tu chyba wyjaśnień nie potrzeba.

10. Serki topione. Produkty wysoko przetworzone nie zawierające cennych składników odżywczych, za to bogate w tłuszcz i wodę. Zamiast serków topionych podawajmy ser żółty bogaty w wapń.

11.Herbatki dla dzieci. Granulowane o różnych smakach, często smak tylko z nazwy. Bo tak herbatka malinowa, a w składzie najwięcej jest hibiskusa, a malina gdzieś w znikomych ilościach na szarym końcu. Herbatki oczywiście wzbogacone są dużą zawartością cukrów (glukozy). Najlepsza na ugaszenie pragnienia jest WODA !

I co zdziwione jesteście czarną listą jedzeniową. Mnie najbardziej zdziwiły serki topione.
Wiadomo we wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek i jak raz na jakiś czas podamy lizaka naszej pociesze świat się nie zawali i zęby nie wypadną. Choć jak mówi przysłowie:
"czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci" coś w tym jest więc wyrabiajmy w naszych najmniejszych zdrowe nawyki żywieniowe. Jako przekąskę między posiłkami zamiast lizaka podarujmy mu jabłko czy banana, ewentualnie alternatywę dla słodkiego może być gorzka czekolada czy suszone owce, zdrowym słodyczem może być również chałwa i sezamki. Kiedy chce ugasić pragnienie podajmy wodę, a nie słodki soczek, a jeśli nasi najmłodsi lubią owocowe jogurty wybierzmy i podajmy im zdrowszą alternatywę jogurt naturalny z owocami wkrojonymi, albo łyżką marmolady własnej roboty u nas się to sprawdza. I to co najważniejsze czytajmy etykiety i pamiętajmy:

  • składniki są wymienione w kolejności od tego, którego jest najwięcej do tego, którego jest najmniej
  • im mniej składników tym lepiej po co nam lista mendelejewa
  • unikajmy produktów ze składnikami chemicznymi
A jakie jest Wasze stanowisko w tym temacie, nie ukrywam, że strasznie interesuje mnie Wasze zdanie.


Szczypta o Mnie
A kiedyś będzie nas więcej...kiedyś będzie nas czworo...:*

Może Cię zainteresować również

10 komentarze

  1. Platki sniadaniowe - spedzilam z M. Pol godziny w hipermarkecie porownujac zawartosc cukru... wszystkie , nawet Special K, ktore sa niby swietne przy odchudzaniu (tak 0% tluszczu, ale mnostwo cukru) sa strasznie slodkie.
    U Nas wiec na stole goszcza tylko Rice Crispis, Weetabix I Cherios' y.

    Herbatek gtanulowanych nie daje, soki tylko 100% soku, parowki jemu od czasu do czasu, pizze takze,choc M. ostatnio zrobil sam I byla pyszna...

    A z jogurtami tez trzeba uwazac...

    U Nas w tygodniu jako slodycze mamy Flipsy I biszpokty, a na wekeend czasami posmakujemy czekolady czy upieczemy ciacho...

    OdpowiedzUsuń
  2. Platkow sniadaniowych nie jemy bo Ste nie lubi. Sokow i herbatek rowniez nie - probowalismy kiedys podac sok 100%, ale synowi wyraznie nie smakowal, wiec na sile nie bede go uszczesliwiac. Parowki u nas goszcza - ja ich nie lubie, ale Stefek za nimi przepada. Znalazlam takie z zawartoscia miesa gwarantowana 91%.
    Lizakow itp. nie podajemy, ma na nie czas! Normalnie podajemy biszkopty dla dzieci. Chipsy to moja slabosc, ale jem w ukryciu choc mlodemu czasami uda sie cos podkrasc.

    Na jogurty tez uwazamy. Kupujemy albo te BIO specjalne dla dzieci (zwykle jesli sa w promocji) albo mamy jedna sparwdzona marke jogurtow - sa pyszne i nie zawieraja konserwantow. Niestety maja bardzo krotki terimin waznosci, ale cos za cos :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak jesteśmy z mężem na zakupach, to zawsze, ale to zawsze analizujemy skład produktów, które kupujemy.
    Słodycze z witaminami- jakoś do mnie nie przemawiały nigdy. Słodycze, jak to słodycze mają cukier i zęby będą psuć zawsze.
    Jogurty owocowe- lubię czasem wypić sobie jakiś jogurt pitny, zwłaszcza kiedy jest pora do przekąszenia czegoś, a ja jestem na zakupach. Jednak to, z reguły kupujemy zwykły jogurt naturalny i sami dodajemy do tego na przykład musli, albo jakieś owoce (nasze przetwory), tak samo jest z serkiem wiejskim.
    Soki- to jest dopiero cyrk z tymi sokami. Niby 50 % a w rzeczywistości mniej. Kupujemy tylko soki 100 %, a jak nie, to wolimy zjeść po prostu sam owoc. Hani soczków nie dajemy, chyba, że babcia jakiś kupi. My podajemy do picia samą wodę, za którą Hania bardziej przepada. Ewentualnie kompocik z Naszych owoców.
    Parówki, ja przepadam za parówkami bardzo, ale odkąd jestem na diecie to ich nie jadam. Raz kupiłam specjalne dla dzieci Sokoliki, czy Cielaczki- już nie pamiętam, tak na próbę, to Hania nie zbyt była z nich zadowolona, coś tam zjadła, ale zdecydowanie bardziej wolała pomymlać chlebek.
    Wędliny- szczerze, przejadły mi się jakiś czas temu, ale będąc na diecie, tęskno mi za nimi :) Kupowałam zawsze wędliny od jednego dostawcy, sprawdzonego, w okolicy mamy małżeństwo, które od lat zajmuje się wędliniarstwem naturalnym, rozkręcają swój interes i mają już wielu sympatyków- smak ich wędlin, a smak kupnych wędlin, to jak niebo i ziemia. mam też o tyle dobrze, że zarówno mój tata, jak i teść są myśliwymi, więc w domu mamy zawsze jakieś własnej roboty wyroby z dziczyzny.
    Płatki- uwielbiałam na śniadanie zjeść miseczkę płatków, tak samo na kolację. Wiedziałam ile mają w sobie cukru...nawyk już dawno nie jest nawykiem i wcale mnie do nich nie ciągnie. Wolę kupić zwykłe kukurydziane płatki a dosłodzić sobie miodem z własnej pasieki.
    Pizza- raz nie zawsze. Można sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa :) My mamy sprawdzoną restauracje, gdzie pizze są genialne dosłownie, a jak mamy zachciankę, to robimy sami w domu i też jest pyszna :)
    Z serków topionych już dawno zrezygnowaliśmy. Chociaż, jak przyjdzie chęć, to sobie nie odmówimy kanapeczki z serkiem topionym.
    Najważniejsze jest zachować umiar :)



    OdpowiedzUsuń
  4. Wędliny jadam, ale też te z górnej półki. Parówki się zdarzają, ale rzadko i wtedy wybieram takie, które w składzie nie mają MOM i mają zawartość mięsa 90%... Nutella zdarzy się raz na jakiś czas (teraz akurat mam słoik na stanie), ale wolę miód i dżemy własnej roboty. Płatki jadałam kiedyś, ale teraz z moim zepsutym łykaniem jedzenie ich nie za bardzo mi idzie (łatwo się krztuszę). Serki topione ciekawe, mi dietetyczka zalecała jeść topione serki na przytycie, jednak rzadko jadam topiony ser - wolę twaróg i sery żółte, uwielbiam oscypki i ser koryciński :) Jeśli o słodycze idzie to jestem słodyczożerna bardzo, ale częściej są to ciastka i ciasta własnego wyrobu niż kupne. Pizze zdarza nam się jadać czasem. Tak jak napisałaś wszystko z umiarem i w granicach rozsądku. Myślę, że w tych czasach całkowicie chemii nie jesteśmy w stanie uniknąć - trzebaby mieć własny sad i warzywnik oraz hodowlę zwierząt... Takie czasy :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz niektóre produkty z tej listy mnie zaskoczyły...
    Jogurt owocowy, chociażby..

    Cieszę się, ze z Lulcią już wszystko dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  6. my wychodzimy z założenia, że trzeba nauczyć Żabcię że wszystko dostępne jest dla ludzi. że lizaczek od czasu do czasu nie jest zły, paróweczki też są dobre na śniadanie ale z dużą zawartością mięsa i bez mechanicznego oddzielania, chipsy jak Tati je to też czasami sobie Perełcia skubnie, że woda i kompociki Babisi są najlepsze ale soczek z misiem też od święta nie zaszkodzi, że pizze najlepszą robią rodzice ale właśnie kilka dni temu Ątusia zjadła swoją pierwszą kupną, że cukierki tylko w nazwie mają witaminy itd. lubimy studiować etykiety ale też czasami zdarza nam się zrobić z naszego żołądka śmietniczek jedząc chociażby pizzę albo niedobre słodycze :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jestem raczej zdania, że wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba to spożywać z umiarem. Jemy zarówno parówki te z dużą ilością mięsa, jemy również wędliny, ale wybieramy te z prywatnej wędzarni niedaleko nas. Nie odmówię dziecku lizaka, ale nie podaję codziennie. Jogurty jemy raczej naturalne lub zabarwione sokiem lub dżemem przez nas przygotowanych, ale owocowe też spróbowali. Zakazany owoc lepiej smakuje i wiem to sama z własnego doświadczenia, dlatego staram się pokazać dzieciom różne drogi żywieniowe. Nie ma możliwości ominięcia chemii. Nawet warzywa hodowane w ogródku nie koniecznie są pozbawione chemii, bo nie mamy pewności co jest w naszej ziemi i powietrzu. Nie możemy popaść w paranoję

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm... ciekawe to...
    Ale chyba najważniejsze to zachować umiar. Jak się raz na miesiąc czy dwa zje pizzę, tę w pizzerii, to nic się nikomu nie stanie. tak samo jest ze słodyczami czy innymi wymienionymi na liście.
    Umiar, umiar i jeszcze raz umiar :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Umiar i zdrowy rozsądek przede wszystkim. O tych wszystkich produktach wiem już od dawna, ale właśnie jak wspomniałam od czasu do czasu zjem parówkę, czy chipsy do filmu. Ale na pewno odkąd pojawiła się Zosia, odkąd rozszerzam jej dietę zawsze czytam etykiety, a posiłki dla nas również staram się robić zdrowsze, bo córa coraz częściej chce zjadać z mojego talerza ;-) Gdy pojawia się dziecko, to myślę, że to dobry moment na przeanalizowanie swojego menu i zmiany na dobre nawyki żywieniowe.

    OdpowiedzUsuń
  10. ja staram sie zachować umiar, pizze jemy ta robioną w domu, woda u nas kroluje... balansujemy, przewaga jest różna

    OdpowiedzUsuń

Skoro już do mnie zawitałeś, miło będzie jak zostawisz ślad po sobie.
Chętnie poznam Twoją opinię.

Flickr Images