Post miał być o naszych radosnych ostatnich chwilach o naszym wypadzie nad morze, pobycie na działce, ale życie pisze inne scenariusze. Napisał o powrocie, smutnym powrocie. Myślałam, że mi przeszło, że czas działa na moją korzyść, ale jest jak widać inaczej. Wróciło wszystko jak bumerang. Oczy ciągle wilgotne. Czy się cieszę, owszem ciesze się, ale z drugiej strony tak strasznie mnie ta radość boli. A tych dobrych wieści w ostatnim czasie pojawiło się razy dwa. Pierwsza podczas naszego weekendu czerwcowego nad morzem znajomi, z którymi byliśmy nad morzem oświadczyli, że rodzina im się powiększy kiedy 6 stycznia czyli 3 dni wcześniej niż nasze nie narodzone dziecko, pojawi się na świecie. Super zdrówka dla mamy i maluszka. Tej radosnej wieści aż tak nie przeżyłam, mogłam opowiedzieć swoją historię i dostałam wiele ciepłych słów otuchy. Dziś świętowaliśmy urodziny mojego brata i co wiadomość news jesteśmy w ciąży termin luty, tydzień 6 czyli tydzień, w którym ja swoje dzieciątko straciłam wszystko powróciło jak bumerang. Pogratulowałam ucieszyłam się, ale chwilę potem musiałam odejść na bok, iść wdechnąć świeżego powietrza. I wszystko wróciło pytania dlaczego, czy następnym razem się uda, a może nigdy się nie uda, z bratową nie jesteśmy super kumpelami stosunki mamy poprawne traktujemy się obojętnie, a bratowa ciąże poprzednią na luzaku przyjmowała browara popijała będąc w ciąży i winem nie pogardziła co dla mnie było oburzające i podobnie dziś łynia chlupnęła piwka, ja się do kurwy nędzy pytam dlaczego ten świat jest tak nie sprawiedliwy ja od pierwszych dni na siebie na nas dmuchałam chuchałam i nam się nie udało, a inni procentami się raczą i rodzą zdrowe dzieci. I chyba najsmutniejsze w tej całej historii, która wróciła jak bumerang jest to, że mąż przytulił powiedział, że następnym razem się uda,że porozmawiamy w domu, a po przyjeździe do domu zapuścił wzrok w TV na mecz i zapytał zdawkowo czy chcę porozmawiać. Nie kurwa nie chcę nie mam takiej potrzeby. A mną aż rzuca od środka. Nikt chyba tego wszystkiego nie przyjmuje tego tak emocjonalnie jak ja no cóż kurwa zdarza się i już nie Ty pierwsza nie Ty ostatnia i hasło następnym razem się uda. Może i się uda, ale moje nie narodzone dziecko miało przyjść na świat w styczniu i zawsze będę sobie zadawać pytanie jakie by było do kogo by było podobne, czy była by to kolejna dziewczynka czy chłopiec, etc. Ale dla nie których to tylko jakaś komórka, zygot, zarodek, a dla mnie to było moje dziecko, nienarodzone dziecko.
Szczypta o Mnie
Szczypta o Mnie